Mysore
PodróżnikHej, nie miałem dostępu do Netu. Nie miałem też czasu siedzieć w internetowych kafejkach.
Właściwie relacja urwała się na Mysore.
W Mysore zwiedziłem Pałac Maharadży, który mieści się w samym centrum miasta.
Nie jest to stary budynek, ponieważ oryginalny spalił się w 1897 i został odbudowany na nowo wg wzoru angielskiego projektanta Henry Irwin w ciągu 15 lat. W ten sposób powstał swoisty mix kultury indyjskiej i angielskiego spojrzenia na nią. Pałac Maharadży jest największą atrakcją tego miasta.
Niestety wewnątrz nie można robić zdjęć, mało nie zapłaciłem za dwie fotki odwiedzinami w miejscowym komisariacie policji. Kiedy próbowałem robić zdjęcia komórką, aparaty kazali pochować. Zrobiłem jedno zdjęcie, potem drugie, a po jakiś 5 min podszedł do mnie strażnik i dyskretnie powiedział, że oni tu mają Cctv kamery i że chłopak podobny do mnie był zauważony jak robił zdjęcia telefonem. Kazał pokazać sobie telefon (trochę się przestraszyłem), a potem spytał, czy wiem że będzie musiał mnie zabrać na policję, ze względu na to, jak to określił: Stanowię terrorystyczne zagrożenie dla budynku, zabytku (sic!). Jak zaczął się dopytywać gdzie pracuję, wiedziałem już o co mu chodzi, zagrałem va bank. Powiedziałem, że może zatrzymać komórkę do mojego opuszczenia zabytku. Odpuścił.
W środku tego eklektycznego kompleksu wykorzystano takie materiały jak szkło, lustra, drewno i ceramikę. Drewniane rzeźbione drzwi jak i mozaikowe podłogi.
Obok pałacu znajduje się świątynia hinduska.
Pałac jest odwiedzany przez ogromne rzesze turystów, w większości zwiedzający to indusi, buty trzeba zdjąć przed wejściem, a ponieważ wyjście jest daleko z tyłu, to gromady ludzi przemierzają teren kompleksu na bosaka :-) dziwiłem się z początku, co jest grane :-)
Wejście 200 Rs, ale za to w cenie jest audio guide.
Po zwiedzeniu Pałacu pojechałem do Chamundi Hill. To wysokie na 1062 m wzgórze oddalone o jakieś 13 km od centrum miasta, na którym znajduje się Sri Chamundeswari Temple. Miejsce pielgrzymek, do którego powinno się dojść po 1000 stopniach, żeby poprawić swoją karmę. Całe szczęście, że nie jestem wyznania hinduskiego ;-)
Wyjechałem autobusem A/C linii 201 - taki akurat się trafił :-P
Przy świątyni znajduje się Godly Museum, gdzie wdałem się w dyskusję o tym jak się układa ludzkie życie, nic z niej specjalnego nie wynikło, każdy pozostał przy swoich poglądach, a ja zostałem wyposażony w komplet książeczek jak poprawnie wykonywać medytację.
Do świątyni jest długa kolejka, która jest porządkowana bramkami, jak się wejdzie to trudno z niej wyjść, stwierdziłem że za dużo stania i chciałem się wycofać, musiałem skakać przez barierki :-)
Przed świątynią jest specjalne miejsce, basenik, do ofiarowania kokosów. Podnosi się wysoko do góry za głowę, chwilę modli i z rozmachem ciska w basenik. Kokos rozpryskuje się na kawałki.
Naokoło świątyni stoiska z pamiątkami, dewocjonalia, jak przy każdym chyba tego typu miejscu na ziemi.
Wracam busem wieczorem do miasta, żeby zjeść coś na ulicy, jutro czeka mnie przejazd przez Bandipur National Park do miasta wysoko w górach - Udhagamandalam (Ooty), 2240 m n.p.m.
Aby dodać komentarze
musisz być zalogowany.