Nikita - Monika Więckowska - Ja, mój ogród, moja kuchnia i moje octy
NikitaWitam czytelników gotuj w stylu eko.pl!
Zacznę od tego, że z wykształcenia jestem ekonomistką i pracuję w firmie budowlanej w Lublinie jako główna księgowa. Mam 48 lat i obecnie od ponad 13 lat mieszkam na wsi pod Lublinem (DYS) i za żadne skarby nie wróciłabym do miasta.
Kocham zioła, kwiaty, warzywa, naturę, moje zwierzaki (kotka rosyjska niebieska 13-letnia i owczarek niemiecki- suczka 3,5 letnia), góry i spokój. Co prawda nigdy nie mam czasu, bo w głowie ciągle kłębi się mnóstwo pomysłów i jak coś robię to nie idę na skróty.
Mąż się śmieje, że na spacer powinnam chodzić z wiadrem, sekatorem i łopatką. Zawsze coś wypatrzę i wracam z jakimś zielskiem, kwiatami i kombinuję jak je wykorzystać. Jak korzystam z przepisów to i tak robię po swojemu.
Mam to szczęście, że mieszkam w obszarze chronionego krajobrazu na sporej górce z dala od drogi, z okna widać las, a wokół mnie nie ma blisko sąsiadów, są łąki, teraz porośnięte brzozami, sosnami, nawłocią, dziką różą i różnymi ziołami. Wszystko eko , nie pryskane. Istny raj dla mnie.
Ponad 10 lat temu zmieniłam całkowicie swoje podejście do kuchni i zakupów. Chleby piekę w domu, robię przetwory, przetwarzam wszystko co mi wpadnie w ręce, szukam nietypowych rozwiązań i wg niektórych robię dziwne rzeczy (takie, o których nie słyszeli, niektórzy boją się spróbować, np. lemoniada z bławatka, szampan z kwiatów bzu czy kombucza). Lubię poznawać nowe smaki. W zasadzie mam takie zapasy, że w kwietniu byliśmy w domu ponad 3 tygodnie bez żadnych zakupów.
Fot: Marek Więckowski - Monika Więckowska
Przy zakupach zwracam uwagę na skład i jakość, nie kupuję produktów naszpikowanych chemią i wysoko przetworzonych.
Nie używam żadnych kostek rosołowych, przypraw typu vegeta czy jarzynka, przypraw z glutaminianem sodu czy innymi świństwami.
Ryże, kasze, mąki zawsze kupuję w większych opakowaniach (mąk mam około 20 rodzajów) i szukam eko (większe opakowanie jest też bardziej ekonomiczne). Nigdy nie kupuję i nie gotuję kasz i ryżu w woreczkach plastikowych.
Unikam produktów w puszkach, strączki kupuję w 0,5-1 kg opakowaniach (szukam eko) i gotuję sama (z reguły więcej i zamykam na gorąco w słoiku i zawsze mam coś w lodówce pod ręką, ciecierzycę, fasolę), groszek zielony lubię kupować świeży lub mrożony i gotować, ewentualnie kupuję w słoiku. Nigdy nie kupuję pomidorów w puszcze (z reguły robię je ze swoich własnych pomidorów - soki, przeciery, pelati, suszone, pieczone, octy).
Od sąsiadów kupuję wiejskie jaja, koguty, kaczki, indyki i gęsi (z wolnego wybiegu, eko), mam Panią , która robi sery (ma swoją krowę). Część warzyw uprawiam sama, a pozostałe w dużej mierze kupuję od znajomych, którzy uprawiają dla siebie (czyli nie pryskają tj na handel) i zawsze jak coś mają na zbyciu to biorę.
Pojemniki do przechowywania produktów, lunchboxy zamieniłam już dawno na szklane.
Fot: Marek Więckowski - Ziołowy zakątek
Od kilku lat moją pasją stały się zioła. Zakupiłam mnóstwo książek zielarskich, szukałam ciekawych warsztatów o ziołach . Zaczęło się od wspaniałego wykładu (obecnie mojej dobrej koleżanki) Justyny Pargieła pt. "Ziołowe wsparcie odporności", potem były inne "Zioła dla kobiet", "Wszystko o konopiach", "Warsztaty różane", "Warsztaty z robienia octów" (to od nich zaczęło się moje szaleństwo z robieniem octów na potęgę) i wiele innych. Poza tym od czasu do czasu ściągam Justynę do mnie i szalejemy ze zbieraniem ziół i chwastów, jest ona wspaniałą zielarką i moją ziołową mentorką (jak mam wątpliwości co do rośliny to zawsze uzyskam od niej odpowiedź).
Na początku po przeprowadzce na wieś nie sadziłam, że praca w ogrodzie nas tak wciągnie i przyniesie tyle satysfakcji, ale i mnóstwo pracy. Planowaliśmy ogród bezobsługowy, lecz takie nie istnieją:)
Link do odcinka Rok w ogrodzie extra (w naszym ogrodzie), był kręcony 15 maja 2020 i było jeszcze zimno i nie ma pełnego efektu, miesiąc później było cudnie, zakwitły róże i zieleń się pięknie rozwinęła.
Jednak z roku na rok, ogród wciągał nas coraz bardziej, warzywniak zaczął się powiększać, tak aż wyszliśmy poza obręb naszej działki i zaanektowaliśmy kawałek za ogrodzeniem (oczywiście za zgodą właścicieli), z jednej szklarni zrobiły się dwie. Rośliny przez 11 lat urosły, dużo posadziliśmy nowych i jeszcze dużo chcielibyśmy posadzić, ale brak nam już miejsca. W lecie mamy mnóstwo roślin w pojemnikach, dom i taras jest otoczony donicami z kwiatami, ziołami i wielkimi agawami oraz moją dumą pięknymi wielkimi krzakami (tak dosłownie krzakami) geranium, czyli anginowcem, pelargonią pachnącą - całe lato stoją na zewnątrz, pięknie pachną, kwitną i rosną jak szalone, a jesienią przycinam je i robię różne cuda (syropy, nalewki, octy, herbatki).
Fot: Marek Więckowski - Kwiat anginowca
Mam też cały zakątek ziołowy. Większość ziół mam z własnych sadzonek, kupiłam nasiona, posiałam i rosną jak szalone. Moje wieloletnie zioła z nasion to: szałwia lekarska, hyzop, tymianki (różne odmiany), lubczyk, szczypiorek, melisa cytrynowa, trawa cytrynowa (ma już ponad dwa lata, na zimę zabieram ją do domu), pietruszka naciowa kręcona i gładka, koper włoski, mięty, różne odmiany oregano. W sezonie wysiewam koperek, kolendrę, cząber, czarnuszkę, kilka gatunków bazylii, szpinak, ogórecznik (ten posiałam raz i zadomowił się na dobre, sam się rozsiewa) i mnóstwo kwiatów jadalnych (bławatki, aksamitki, nasturcje, nagietki, bratki i inne). Z kupionych sadzonek mam estragon, werbenę cytrynową (już drugi sezon, na zimę jest w domu), sporo lawendy, drzewko laurowe i rozmaryn.
Zioła suszę na herbatki i przyprawy, robię z nich octy, marynaty i używam do sałatek.
Przestałam walczyć z niektórymi chwastami tylko je wykorzystuję. Specjalny "zagonek " ma podagrycznik, który przerabiam w bardzo dużych ilościach (w tym roku zrobiłam z niego chyba około 20 l octu, trochę pesto, suszony, była zupa, koktajle i sałatki z młodego). Pokrzywa też rośnie i jest wykorzystywana na bieżąco (soki, susz na herbatkę, koktajle, zupy, ocet z jabłka i pokrzywy, zdrowy i smaczny), bluszczyk kurdybanek (wspaniały ocet), no i oczywiście mniszek lekarski (syrop, ocet, koktajle, zupy, racuchy).
Oczywiście swoje miejsce mają też warzywa. Już w styczniu sieję około 8 odmian papryki (sadzę później po 3-5 krzaczków z każdego rodzaju), a w marcu wysiewam pomidory (ponad 10 rodzajów) i później sadzę po 3-4 kraczki z każdego rodzaju. Miałam też kiedyś bakłażana. W kwietniu sieje w donicach dynie (różne, ale obowiązkowo hokkaido i piżmową). Wiosną w gruncie sadzę cebulę, czosnek, sieję marchewkę, pietruszkę, buraki zwykłe i kolorowe, buraki liściowe kolorowe, potem ogórki, cukinie, fasole, jarmuż, sałaty w różnych odmianach, no i mam mnóstwo rucoli, która rośnie w dużych ilościach wszędzie, bo się wysiewa.
W lecie czasami nie wyrabiam na zakrętach, ale jak przyjdę z pracy zmęczona i zestresowana to praca w ogrodzie mnie relaksuje i odpręża. Potem z kolei wszystko trzeba przerobić, bo żal mi aby coś się zmarnowało.
Od marca zaczynamy już działać i przetwarzać. Woda brzozowa (około 100 l pobraliśmy w tym roku), syropy, octy i nalewki (pędy sosny, kwiat bzu, mniszek, płatki róży i wiele innych). Robimy domowe wina (winogronowe, wieloowocowe, z aronii, czarnej porzeczki, malinowe a w tym roku płatki róży, pomarańcza i cytryna), różne kiszonki - obowiązkowo ogórki, kapusta, pomidory, buraki, pączki mniszka, liście winogron, marchewka, cukinia, dynia i inne), soki, marynaty, konfitury, susze i inne.
Octy
No i oczywiście octy, to już istne szaleństwo, wczoraj zrobiłam listę octów i wyszło 86 różnych rodzajów ( a jakby uwzględnić to, iż sam jabłkowy zrobiony z różnych jabłek i różnymi metodami to wyszłoby ponad 90, w przyszłym roku będzie ponad 100, bo jeszcze mnóstwo różnych kompozycji i smaków w fazie pomysłów do zrobienia:) ).
Wracając do octów to całe to octowanie wciągnęło mnie na maksa od 2 lat (wcześniej robiłam tylko jabłkowy i maceraty octowe), a w tym roku, zwłaszcza po programie "Rok w ogrodzie extra" z naszym udziałem i zainteresowaniem octem z podagrycznika to było już istne szaleństwo. Moja kuchnia przypomina przetwórnię, ciągle coś się robi, 20 rodzajów octów jednocześnie, suszarka na zioła ciągle pracuje, nalewki się macerują.
Moje przepisy na octy i z wykorzystaniem octów znajdziesz tutaj.
Już straciłam nadzieję, że moje blaty w kuchni będą całkiem puste, tu ciągle się coś dzieje.
Zobacz moje PRZEPISY NIKITY
Ponieważ octy już się nie mieściły mąż zakupił mi regał z 5 półkami specjalnie ma potrzeby fermentujących octów. Wszystkie moje octy to octy żywe, powstałe w procesie naturalnej fermentacji (nie maceraty) od początku. Robię octy jednorodne i mieszane. Zawsze jak zostaną mi jakieś resztki ziół, owoców czy warzyw to łączę je w różnych kombinacjach i nastawiam ocet i czekam, obserwuję i wącham swoją kompozycję, jak coś mi się nie podoba to dodaję jakiś składnik. Tak było przy occie żurawinowym ze świeżej żurawiny, fermentacja ruszyła, ale zapach nie podobał mi się, dodałam płatki róży i to był strzał w dziesiątkę (zresztą kocham róże we wszelkich wydaniach). Większość kompozycji powstała spontanicznie.
Octy te wymagają czasu, systematyczności i cierpliwości (te 20 słojów trzeba 2 razy dziennie wymieszać). Octy te są robione z ekologicznych składników, w większości z własnej uprawy, z dodatkiem cukru lub miody, czasem na kombuczy.
Skąd mój nik Nikita. Wystarczy spojrzeć na zdjęcie poniżej. Nikita to była moja ukochana kocica, której już nie ma.
Fot: Marek Więckowski - Kot Nikita
Źródło:
Archiwum rodzinne Moniki i Marka Więckowskich
Aby dodać komentarze
musisz być zalogowany.